Patrycja
Słomczyńska

droga

Skoro już JESTEŚ, to ważne jest to, jaką DROGĄ podążasz.

Jaka jest moja DROGA?

Piękna, kręta, kwitnąca, pachnąca, ucząca, wolna, uśmiechnięta, wrażliwa, otwarta, uważna, czysta, prawdziwa …czasem też trudna, ciemna, skrępowana, pełna iluzji ale tylko dlatego by zobaczyć i poczuć wyraźniej, pełniej to, co jest prawdą. Aby poprowadzić mnie do głębszego i pełniejszego poznania oraz świadomego wyboru swojego prawdziwego “JESTEM”.

Miłość

Miłość do muzyki zrodziła się we mnie dzięki mojej mamie, która kocha sztukę. To dzięki Niej poznałam i pokochałam skrzypce, chociaż początki tej miłości nie były łatwe. Naukę gry rozpoczęłam dwa lata później niż moi rówieśnicy (jako 9-latka) w Państwowej Ogólnokształcącej Szkole Muzycznej w Częstochowie. Pomimo stosunkowo późnego startu edukacji artystycznej, dzięki wytrwałym ćwiczeniom, zaczęłam uzyskiwać znaczące postępy i pragnęłam być coraz lepsza. Nic więc dziwnego, że nauczona przez mojego tatę pracy z autorytetami (do dzisiaj jest to umiejętność, która ma decydujący wpływ na całe moje życie), wyszukiwałam i poznawałam niezwykłe osoby, które zawsze inspirowały mnie nieschematycznym działaniem w swoich dziedzinach.

Rozwój

Decydującymi dla mojego rozwoju czynnikami stały się wówczas determinacja i dyscyplina, skutkujące codziennymi, wielogodzinnymi ćwiczeniami. Jednak od początku wiedziałam także, że najważniejsza będzie dla mnie praca z wybitnymi, wrażliwymi i widzącymi inaczej osobami. 

Miałam świadomość, że nauka od tych najbardziej uważnych i otwartych, a także zdeterminowanych umożliwi mi zdobywanie wiedzy sprawdzonej w praktyce.

Dzięki wsparciu wielu osób oraz determinacji uzyskałam stypendia, które pozwoliły mi podróżować oraz zdobywać wiedzę od autorytetów. Odebrałam edukację od wybitnych osób z całego świata, m.in. Wiednia, Kolonii, Aachen, Pekinu, Maastricht czy Nowego Jorku. Stypendia umożliwiły mi działalność artystyczną w doskonałych ośrodkach oraz na znanych scenach, m.in. w Stanach Zjednoczonych, Chinach, Austrii, Niemczech, Włoszech, Belgii i Francji.

Marzenia

To właśnie w Nowym Jorku spełniłam swoje marzenie.

I wbrew pozorom nie była nim współpraca i występy z cenionymi artystami sceny klasycznej oraz rozrywkowej, takimi jak Nigel Kennedy, Dina Yoffe, J.AP. Kaczmarek, lecz poznanie w NYC wyjątkowej osoby, wybitnego lutnika – Davida Segal’a, który otworzył mi drzwi do urzeczywistnienia dźwięków muzyki schowanej wewnątrz mnie.

Gdy niezwykłe skrzypce (ostatnie z wykonanych ręką samego Mistrza) Stradivariusa spełniły moje marzenie wydobywając melodię z mojego serca, cały świat przestał istnieć. Była to wyjątkowa chwila: wypełniająca mnie, a jednocześnie pozbawiona jakichkolwiek oczekiwań.

Właśnie wtedy instrument ten – Lord Norton, mimo nieidealnego wyglądu (z wieloma technicznymi mankamentami), okazał się być idealnym nośnikiem satysfakcji i spełnienia. Nie był to idealny dzień, idealny czas, idealny nastrój, idealne przygotowanie ani też idealna chwila. Nie było tam nic z ideału. A jednak w tych brakach było wciąż miejsce na spełnienie mojego marzenia.

Nie cel a droga

Dzięki temu doświadczeniu pojawiło się zrozumienie, że to nie w osiągnięciu ideału tkwi nasze spełnienie, a także spełnianie marzeń. Ważne jest natomiast wytrwałe dążenie do celu: bez oczekiwań, z klarownym określeniem DROGI, dyscypliną, determinacją oraz właściwymi i wierzącymi w nas osobami u boku.

Dlatego moją misją stało się przekazywanie tego, jak ważna jest nauka u wspierających, otwartych, wrażliwych i świadomych autorytetów: uważnych na nasze potrzeby i to, kim naprawdę jesteśmy. Poznanie wrodzonych umiejętności, które umożliwiają sięganie znacznie dalej oraz efektywna i wytrwała praca prowadzą do czerpania czystej przyjemności z podejmowanych w życiu działań. 

Właśnie tego uczymy z cudownymi i kompetentnymi osobami w The Noise Makers.